Madness

Melody wcisnęła torbę na tylne siedzenie i zajęła miejsce pasażera. Zapięła pas, po czym zerknęła na babcię, układając dłonie na kolanach.
- No przecież widzę, że już chcesz do domu - zaśmiała się Caitlin, odpalając auto. Wyjechała ze szpitalnego parkingu, rozglądając się uważnie. - Myślisz, że pozwolę ci wyjść z Maxem zaraz po powrocie?
- Myślę, że tak - uśmiechnęła się Melody.
- Oj, Melody. - Melodyjny śmiech babci wypełniał samochód. Zawsze była taka radosna. - I zapewne masz rację. A dokąd się wybieracie tym razem?
- Max chciał napisać jakiś wiersz, szuka inspiracji, czy czegoś tam - zaśmiała się brunetka. - Więc po prostu idziemy się przejść, a potem może zajrzymy do kawiarni, dawno nie widziałam Bobby'ego.
- Rozumiem - powiedziała tylko Caitlin, zatrzymując się na światłach. Poprawiła jedwabną apaszkę i spojrzała na Melody. - Max się bardzo o ciebie martwił. To dobry chłopak, myślę, że chyba wpadłaś mu w oko - spojrzała na dziewczynę znacząco.
Melody uniosła brwi ze zdziwienia, po chwili odwracając wzrok.
- Nie, babciu, nie wpadłam mu w oko - mruknęła cicho. - Nie zupełnie jestem w jego typie, wierz mi.
Caitlin zaśmiała się, ruszając. Pokręciła głową, a przez resztę drogi wisiała między nimi niezwykle uciążliwa cisza.
Kobieta zaparkowała na podjeździe, ukradkiem zerkając na wnuczkę, która pospiesznie odpięła pas i wysiadła z auta. Podbiegła do drzwi domu i otworzyła je niezgrabnie, po czym wpadła do środka. Z szerokim uśmiechem ruszyła na górę, nie kłopocząc się nawet zdjęciem butów. Przed zatrzaśnięciem drzwi do pokoju zdążyła jeszcze usłyszeć donośny śmiech babci. Usiadła na łóżku i odetchnęła głęboko. Położyła się na przyjemnej pościeli i odwróciła głowę, wzrokiem natrafiając na puszystą kulkę, zwiniętą na poduszce. Zaśmiała się cicho i pogłaskała białego persa, otrzymując w zamian cichy pomruk.
- Cześć, Bastet. - Podrapała kota za uchem. - Tęskniłaś za mną, księżniczko?
Kotka podniosła swoje drobne ciało i przeciągnęła się leniwie. Przysunęła się bliżej Melody i wtuliła główkę w dłoń dziewczyny, która tylko się uśmiechnęła. Przytuliła małą kotkę do siebie i musnęła jej uszko.
- Poczekasz tu na mnie? Wrócę wieczorem, nie tęsknij za bardzo.
Melody ostatni raz pogłaskała Bastet i wyszła z pokoju. Kiedy była już na schodach, usłyszała dzwonek. Uśmiechnęła się i zbiegła szybko na dół, zatrzymując się dopiero przy drzwiach, które pospiesznie otworzyła. Bez słowa wyszła na zewnątrz, biorąc roześmianego przyjaciela pod rękę.
- A dokąd ci się tak śpieszy, co? - Max spojrzał na brunetkę, unosząc brew.
Melody wzruszyła ramionami, sama dokładnie nie znając odpowiedzi. Chłopak pokiwał głową, więcej o to nie pytając.
Szli powolnym krokiem, rozkoszując się przyjemną pogodą. Promienie słoneczne delikatnie muskały ich uśmiechnięte twarze. W oddali słychać było radosny świergot ptaków. Delikatny wiatr przemykał się między długimi pasmami włosów dziewczyny. Max co chwilę zerkał na Melody.
- Mels, chciałem ci o czymś powiedzieć - zaczął cicho, drapiąc się nerwowo po karku. - Poznałem fajnego chłopaka i wiesz...
- Spodobał ci się - zaśmiała się dziewczyna. - To widać. Jak się nazywa? Mówiłeś mu o tym? W ogóle rozmawialiście? Jaki on jest? Przystojny? I znów nic nie mówisz. No mów coś, Max!
- Bo ty mówisz za nas oboje - stwierdził chłopak ze śmiechem. - Nazywa się Luke i jest naprawdę kochany...
Brunetka posłała przyjacielowi szeroki uśmiech. Wsłuchiwała się w opowieści Maxa, rozglądając się przy okazji. Zorientowała się, że idą przez most, na którym dawno nie była. Odsunęła się myślami od wszystkich zalet Luke'a, którymi zachwycał się brunet i zaczęła sunąć wzrokiem po barierce. Zatrzymała się spojrzeniem na postaci w czarnej bluzie z kapturem naciągniętym na głowę. Po sylwetce i postawie stwierdziła, że to chłopak. Zmarszczyła brwi, zdając sobie sprawę, że on stoi za barierką. Zachwiał się lekko i jedną dłonią puścił metalową rurę, drugą wciąż na niej zaciskając. Przesunął niepewnie prawą stopę do przodu, stawiając ją na krawędzi. Melody wzięła głęboki oddech. Nie, to nie mogła być prawda. Zerwała się, wyrywając rękę z uścisku przyjaciela i pobiegła w stronę barierki. Chłopak w kapturze przesunął drugą stopę do przodu. Melody zacisnęła zęby, przyspieszając. Dobiegł ją cichy szloch, zagłuszany krzykami zdezorientowanego Maxa. Po kilku sekundach dotarła do chłopaka, uderzając dłońmi o barierkę przez duży rozpęd, jaki nabrała. Złapała szybko nieznajomego za ramię i zacisnęła na nim palce. Przyciągnęła go bliżej barierki i objęła mocno w pasie, ignorując próby wyrwania się.
- Puść mnie! - krzyknął zrozpaczony łamiącym się głosem. Szarpnął ramieniem, odpychając Melody, jednak silna ręka Maxa go złapała. Brunet razem z przyjaciółką przeciągnął chłopaka przez barierkę, pozostawiając go w bezpiecznej odległości od krawędzi. Dziewczyna wpatrywała się przerażona w nieznajomego, który zachwiał się i upadł na ziemię. Skulił się, ukrywając twarz i zaczął cicho płakać, drżąc. Melody przyłożyła dłoń do ust i zerknęła na Maxa, który pokręcił głową. Kucnęła przy chłopaku i niepewnie dotknęła jego przedramienia. Rzuciła krótkie spojrzenie Maxowi, który przyglądał się temu z zatroskaniem.
- Nie płacz, hej - zaczęła cicho, ostrożnie dobierając słowa. - Jak masz na imię? - Melody powoli uniosła jego podbródek. Zauważyła siniaka pod jego lewym okiem, na co zagryzła wargę. Delikatnie starła łzy z policzków chłopaka, przyglądając mu się uważnie.
- Justin - powiedział cicho, wpatrując się tępym wzrokiem w swoje kolana.
- Miło mi cię poznać, Justin, ja jestem Melody, a ten kudłaty to Max - wskazała na przyjaciela, który nerwowo bawił się palcami. Dziewczyna zacisnęła usta i ostrożnie zsunęła kaptur z głowy chłopaka, odsłaniając jego ciemne, potargane włosy. Przez chwilę natrafiła swoim spojrzeniem na jego, gubiąc się w błyszczących tęczówkach o głębokim odcieniu czekolady. Rozchyliła lekko wargi, nie wiedząc co powiedzieć. Chłopak był piękny, mimo zmęczenia i strachu wyrytego na delikatnych rysach twarzy. - Dlaczego tu jesteś? - spytała, uważając na słowa.
Justin jedynie odwrócił wzrok, nie wysilając się nawet na wzruszenie ramionami. Melody pokiwała lekko głową, jakby do siebie, nie licząc na jakąkolwiek odpowiedź ze strony chłopaka. Wstała i wyciągnęła rękę w stronę Justina, który spojrzał na nią zdziwiony. Niepewnie chwycił jej drobną dłoń, podnosząc się z ziemi.
- Pójdziemy coś zjeść. Na pewno jesteś głodny - stwierdziła brunetka, obserwując chłopaka, który jedynie westchnął.
***

I tu Melody poznaje Justina. Trochę smutne. Co o tym myślicie?

Komentarze

  1. Jeju, świetny blog, rozdział, dopiero zaaczęłam czytać, ale na prawdę świetny, nie mogę się doczekać kolejnego. Informuj o NN. + cudny szablon:) // impossible.blogspot.com @drewxsh

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny blog , dzięki za linka na asku . :d

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo bardzo bardzo sie podoba, co nie atmdhwgj jaki słodki, bezbronny Justin :""") jejciu, weź nie zostaw tego bloga jak shy lullaby dziwko bo cie rozszarpie XD kocham cie mocno wiesz skarbie, nie? <3 / olcia

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspanialy i uroczyy :*
    zapraszam rowniez do siebie :
    aslongasyouloveme-opowiadanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. jejciu świetne omg na prawde kocham cie jezu czekam na następny omg <3 // @biebzusx

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny *.* Nie mogę się doczekać następnego ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku już kocham tę opowiadanie! Jest inne i takie, po prostu nie wiem, niesamowite? Będę tu często zaglądać.:) //
    Zapraszam również tutaj --> http://change-them.blogspot.com/
    @AghhPocahontas

    OdpowiedzUsuń
  8. i to mi sie podoba. Ciekawe czy Justin jest chory czy poprostu ma jakieś problemy. Fajnie by było gdyby byli obydwoje chorzy, to by było ciekawe... Idę czytać dalej !
    @ilovelaugh96

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty