Comeback
Okropnie długi, więc już mi się nie chce sprawdzać. Nie zlinczujcie mnie, bo wiem jak bardzo zjebałam w ostatniej scenie.
***
2 lata później
Dziewczyna z impetem
zatrzasnęła drzwi szpitala. Kilka drobnych płatków śniegu
uczepiło się jej ciemnych kosmyków, tworząc wyraźny kontrast.
Inna śnieżynka spadła na rzęsy Melody, która zamrugała
kilkakrotnie. Rozejrzała się chłonąc spojrzeniem zimowy obrazek.
Westchnęła i zaczęła się przedzierać przez duże zaspy.
Zaciskała kościste palce na pasku torby wypchanej pożyczonymi od
pielęgniarek ubraniami. Wszystkie były o wiele za duże, ponieważ
brunetka ważyła dużo mniej niż powinna. Czuła się jak wieszak
na ubrania. Otworzyła ostrożnie skrzypiącą furtkę i wymknęła
się poza teren psychiatryka. Odetchnęła z ulgą i rozejrzała się.
Na ruchliwej ulicy nie dostrzegła ani jednej znajomej twarzy.
Zacisnęła usta, żałując, że nie ma swojego telefonu. Oparła
się o wysoki płot, próbując przypomnieć sobie jakikolwiek adres.
Przez jej głowę przesuwały się różne cyfry i nazwy ulic, jednak
nie potrafiła nic skojarzyć. Zacisnęła powieki, sfrustrowana.
Bała się wrócić do domu, bo nie miała już do kogo. Babcia
zmarła na zawał rok wcześniej, a jej nie pozwolono pójść na
pogrzeb. Poczuła cisnące się do oczu łzy. Nawet nie wiedziała
dokładnie którędy ma wrócić. Nigdy wcześniej nie bywała w tych
okolicach, a w czasie pobytu w szpitalu miała zakaz opuszczania
budynku. Potrząsnęła głową i ruszyła chodnikiem przed siebie.
Mijała kolejnych ludzi, kolejne domy, kolejne ulice, jej buty
zaczęły przemakać, przez co ogarnął ją jeszcze większy chłód.
Błąkała się przez kilka godzin, tracąc nadzieję na powrót do
domu. Nagle zatrzymała się. Stanęła na środku chodnika,
przestając dbać o przenikliwe zimno, czy za duże ubrania.
Zobaczyła dobrze znany jej budynek. Duży, elegancki dom, żywcem
wyrwany w katalogu. Rzuciła się pędem w jego stronę, nie zważając
na to, że biegnie jak połamana, trzymając na ramieniu niewiele
mniejszą od niej torbę. Na jej bladej twarzyczce wykwitł duży
uśmiech, gdy wpadła na posesję i dotarła do drzwi. Zapukała
gorączkowo, czekając aż ktoś otworzy. Stała kilka minut i,
zaczynając się niecierpliwić, zapukała ponownie, odrobinę
głośniej. Usłyszała dźwięk przekręcanego w drzwiach zamka, a
następnie ktoś nacisnął klamkę. Drzwi otworzyły się i stanął
w nich wysoki, przystojny blondyn, wyraźnie zaspany. Był w samych
bokserkach i przecierał twarz dłońmi, mrucząc pod nosem ciche „o
co chodzi?”
- Czy... czy zastałam Maxa?
- spytała dziewczyna, nerwowo bawiąc się palcami. Przez chwilę
panowała cisza, a Melody czuła wzrok chłopaka na sobie.
- Maxxie, jakaś ślicznotka
do ciebie! - krzyknął w głąb domu, przesuwając się w drzwiach,
by zmarznięta brunetka mogła wejść do środka. Zamknął drzwi i
nagle rozległ się głośny trzask. Później jakiś stukot i dźwięk
rozbijającego się szkła. Znów trzask i po chwili na schodach
pojawił się półnagi Max, biegnący na złamanie karku. Potknął
się jeszcze kilka razy po drodze, przeklinając pod nosem, aż w
końcu dotarł do dwójki przyglądającej mu się w szoku. Chłopak
natychmiast rzucił się na szyję Melody, która po chwili się
otrząsnęła i odwzajemniła gest. Max owinął wokół niej ramiona
ciaśniej, jakby próbował wyczuć jej ciało pod stertą grubych
ubrań.
- Cholera, jakaś ty chuda –
wymamrotał i odsunął się trochę, przyglądając się jej. - Ale
piękna jak zawsze.
Dziewczyna uśmiechnęła
się do niego i znów go przytuliła. Usłyszała ciche
odchrząknięcie chłopaka, który wciąż stał obok.
- Kto to jest? - spytał w
końcu.
- To Melody, przyjaciółka–
powiedział brunet, uśmiechając się. Ponownie się odsunął. - A
to Alex, mój chłopak. - Max wziął blondyna za rękę, jakby na
potwierdzenie tych słów.
- Cieszę się, że wreszcie
jesteś szczęśliwy – zaśmiała się cicho. - Patrzę właśnie
na parę półnagich gejów, trzymających się za ręce, to takie
urocze. Nie miałabym jednak nic przeciwko, gdybyście się jednak
zdecydowali ubrać. - Zamyśliła się przez chwilę. - No... chyba
że wam w czymś przeszkodziłam. W takim razie możecie dokończyć,
a ja skorzystam z telewizji. Od dwóch lat nie miałam pilota w ręku.
Zdjęła gruby płaszczyk, a
następnie za duży sweter, zostając w samej podkoszulce. Maxowi
uśmiech szybko zniknął w twarzy. Podszedł do dziewczyny i
obejrzał ją dokładnie.
- Mels, wyglądasz jak...
- Anorektyczka? - przerwała
mu w połowie zdania brunetka. - Cóż, trudno się dziwić, kiedy
dostawałam jedzenie raz na dwa, czasem trzy dni. Zazwyczaj jeden
posiłek, w dodatku tak okropny, że po pół godzinie zwykle
zwracałam.
Przez chwilę panowała
cisza.
- Ile ważysz? - spytał
nagle Max.
Nie odpowiedziała.
Wzruszyła ramionami, unikając jego spojrzenia.
- Melody, ile ważysz? -
powtórzył ostrzejszym tonem.
- Trzydzieści dziewięć –
mruknęła cichutko i niewyraźnie.
- Ile?
- Trzydzieści dziewięć
pieprzonych kilogramów! - wrzasnęła, patrząc mu w oczy. Wyminęła
chłopaka i weszła do salonu, siadając na wygodnej kanapie.
Podciągnęła kolana pod klatkę piersiową, obejmując je
ramionami. Oparła na nich głowę i zacisnęła powieki. Zaczęła
cicho popłakiwać. Łzy toczyły się po jej porcelanowej skórze,
torując ścieżki następnym. Poczuła jak silne ramię przyjaciela
obejmuje jej wychudzone ciało. Zakołysał nim delikatnie, próbując
ją uspokoić.
- Alex zrobi ci herbaty –
mruknął cicho, tuląc ją mocniej. - Mam ochotę kazać ci
natychmiast iść do kuchni i coś zjeść, ale bez sensu jest
wpychać w ciebie od razu całą lodówkę, bo i tak zwrócisz.
Odczekamy jeszcze godzinę i zrobię ci jakieś kanapki na kolację...
Nie martw się, nie zostawię tak tego, pozwiemy ich i...
- Nie – zaprzeczyła od
razu dziewczyna. - Cokolwiek mi zrobili, to pomogło. Ja... ja nie
słyszę już głosów.
Chłopak uniósł brwi w
zdziwieniu. Uniósł lekko głowę Melody, zmuszając ją by na niego
spojrzała. W jego oczach pojawił się błysk nadziei.
- Naprawdę? - zapytał, na
co brunetka pokiwała głową. - Tak się cieszę! - Przycisnął
wargi do jej czoła, przygarniając ją jeszcze bliżej siebie.
- Max... Mogę o coś
spytać?
Chłopak zaśmiał się
cicho.
- O coś, czy może raczej o
kogoś?
Dziewczyna spuściła wzrok,
rumieniąc się.
- Czy wszystko u niego w
porządku?
- Myślę, że powinnaś
sama do niego pójść i sprawdzić – odparł Max, odgarniając
włosy Mels z jej mokrych policzków.
- Ale czy on jest... um...
no wiesz... – zawahała się, nie wiedząc jak to ująć.
- Tak, wciąż jest z Emily.
Znalazł pracę i wynajął mieszkanie, ale nie mieszkają razem.
- Dasz mi jego adres? -
spytała cicho.
- Oczywiście, ale jutro,
najpierw się muszę tobą nacieszyć – zaśmiał się chłopak. -
Poza tym, już się ściemnia, nie wypuszczę cię o tej porze.
Do pokoju wszedł Alex i
postawił przed dziewczyną duży kubek herbaty, sam trzymając
drugi.
- Hej, a dla mnie? - Max
wydął dolną wargę.
- Ty już piłeś –
zaśmiał się chłopak, patrząc na niego znacząco. Melody ukryła
twarz w dłoniach, śmiejąc się głośno.
- Zboczeńcy – pokręciła
rozbawiona głową. Wzięła kubek i upiła kilka łyków, czując
jak ciepło rozlewa się po jej ciele. Odetchnęła cicho. Oblizała
usta i ziewnęła. Przetarła oczka, po czym rozejrzała się po
pokoju.
- Chodź, zrobię ci kolację
i pójdziesz spać – mruknął Max, wstając. Wziął dziewczynę
za rękę. I pociągnął za sobą. Przeszli przez korytarz, wchodząc
do kuchni. Chłopak otworzył lodówkę, a brunetka usiadła na
blacie i zamachała nogami.
- Mogliście się chociaż
ubrać.
- I tak zaraz wracamy do
łóżka, więc to niepotrzebne – zaśmiał się Max, na co
dziewczyna popatrzyła na niego uważnie.
- Jak długo się znacie? -
zapytała, lustrując wzrokiem umięśnione plecy chłopaka.
- Jakieś siedem miesięcy –
odparł, szykując kolację.
- Tyle mnie ominęło –
wyszeptała Melody, spuszczając wzrok. Westchnęła cicho, kiedy
brunet ustawił obok niej talerz pełen jedzenia. Sięgnęła po
jedną kanapkę i niechętnie wzięła gryza. - A czy babcia
wiedziała, gdzie jestem?
Max milczał przez chwilę.
- Tak, byłem u niej po tym
jak już cię znaleźliśmy. Bardzo płakała, tak cholernie się o
ciebie martwiła. Obwiniała się o wszystko. Uspokoiła się trochę,
kiedy dowiedziała się gdzie jesteś, ale bolało ją to, że nie
mogła cię odwiedzić. - Chłopak usłyszał cichy szloch i
natychmiast przytulił dziewczynę.
- Chcę, żeby wróciła –
wyszeptała, mocząc łzami ramię przyjaciela.
- Shh – odszepnął,
gładząc jej włosy. - Musisz ruszyć do przodu, najgorszy okres
swojego życia masz za sobą. Jesteś naprawdę bardzo silna, to też
przetrwasz. - Musnął ustami jej czoło. - Może lepiej idź już
spać, jesteś przemęczona.
Dziewczyna zsunęła się z
blatu, wycierając wierzchem dłoni policzki. Ruszyła za Maxem po
schodach, kurczowo trzymając się poręczy. Dotarli na górę i
chłopak otworzył przed nią drzwi. Weszła do środka, zakładając
kosmyk włosów za ucho. Uśmiechnęła się lekko i usiadła na
dużym wygodnym łóżku. Tego jej brakowało.
Niesforne promienie
słoneczne wpadające przez niedokładnie zsunięte zasłony obudziły
dziewczynę, tańcząc na jej powiekach. Otworzyła niespiesznie oczy
i ziewnęła. Podsunęła się wyżej i rozejrzała po pokoju,
przypominając sobie o poprzednim dniu. Już nie była w szpitalu.
Uśmiechnęła się na tę myśl, tym samym odpychając od siebie
wszystkie negatywne. Wyśliznęła się z łóżka i podeszła do
okna, odsłaniając je. Wyjrzała na zewnątrz, obserwując śnieg
błyszczący się w słońcu. Uniosła kąciki ust i odsunęła się
od okna, sięgając po torbę. Wyciągnęła z niej gruby,
ciemnozielony sweter w bladożółte gwiazdki i najmniejsze spodnie
jakie tam znalazła. Naciągnęła na siebie ubrania, czując się w
nich jak w worku i wyszła z pokoju. Nikt nie wałęsał się jeszcze
po domu, co sprawiło, że dziewczyna zaczęła się zastanawiać,
która może być godzina. Wmaszerowała do kuchni i wyciągnęła
miseczkę, do której nasypała znalezione w szafce płatki. Dolała
jogurtu i ruszyła do salonu. Usiadła na dużej kanapie, sięgając
po pilota. Na ekranie pojawiła się jakaś ckliwa telenowela.
Westchnęła i zabrała się za pałaszowanie śniadania. Skrzywiła
się po kilku pierwszych łyżkach i odstawiła miseczkę na stolik.
Przez chwilę tkwiła bez ruchu. Zacisnęła usta i zerwała się z
kanapy i rzuciła się w kierunku toalety. Czuła, że jej żołądek
się buntuje. Uklękła przy sedesie i wsunęła dwa palce do gardła,
rozsunęła je lekko, po czym wszystko zwróciła. Zakaszlała i
odsunęła się. Przetarła usta i przepłukała je wodą z kranu.
Westchnęła i spuściła wodę.
- Ohyda – mruknęła pod
nosem, wychodząc z toalety. Przed nią pojawił się półnagi Max.
Wpatrywał się w nią dużymi oczami.
- Mels...
- Nie zaczynaj. - Wyminęła
go, wracając do salonu. Czuła, że chłopak podąża za nią.
Zerknęła na niedokończone śniadanie z ponurą miną. Odwróciła
wzrok, zajmując poprzednie miejsce. Brunet usiadł obok niej i
spojrzał na nią z uwagą.
- Musimy o tym porozmawiać
– stwierdził, marszcząc brwi.
- Nie dzisiaj. To... to miał
być miły dzień – powiedziała cicho.
- Ale nie możesz robić
czegoś takiego – oburzył się Max. - To nie jest w porządku,
robisz sobie jeszcze większą krzywdę. Niszczysz się.
- Nic mi nie będzie –
wywróciła oczami. - Nie traktuj mnie jak dziecko.
- Więc się tak nie
zachowuj! - wrzasnął rozzłoszczony. Prychnął cicho, kręcąc
głową. - Nie pozwolę ci zmarnować sobie reszty życia.
- Rób sobie co chcesz –
warknęła, splatając ręce na piersi. Odwróciła wzrok.
- Zawsze to robisz.
- Co robię?
- Negujesz sprawę i
uważasz, że ona cię nie dotyczy. Taka typowa ty. Czemu ty nie
chcesz zrozumieć? - westchnął, pocierając skroń. - Nieważne,
masz rację, to miał być miły dzień.
Melody spojrzała na niego i
zrobiło jej się przykro. Przygryzła wargę i objęła go
ostrożnie. Uczepiła się jego szyi jak mała małpka. Max
uśmiechnął się lekko, odwzajemniając gest.
Cały poranek oraz południe
kręcili się po domu, trochę rozmawiali, grali nawet w karty. Alex
towarzyszył im cały czas, choć wydawał się nieobecny.
- Max, a tak w ogóle, gdzie
jest twoja mama? - zapytała nagle Melody.
- Znów gdzieś wyjechała –
chłopak wzruszył ramionami, tasując karty. Dziewczyna pokiwała
głową i zamyśliła się przez chwilę.
- Dasz mi ten adres? -
spytała, niecierpliwiąc się.
- Wiedziałem – zaśmiał
się cicho. - Lepiej będzie jak cię zawiozę – odparł, wstając.
Wziął Melody za rękę i ruszył ku wyjściu, po drodze całując
przelotnie Alexa. Założył buty i chwycił kluczyki, czekając na
dziewczynę, która po chwili do niego dołączyła. Wyszli na
zewnątrz, dając się otulić chłodnemu powietrzu. Melody
przemknęła szybko do samochodu, chcąc się odciąć od zimna,
chociaż to niewiele dało. Drżała, kuląc się na siedzeniu. Max
zajął miejsce kierowcy i od razu zapalił silnik. Dziewczyna
zamyśliła się, co przyjaciel szybko zauważył.
- Co chcesz mu powiedzieć?
- spytał, wyjeżdżając na ulicę.
- A co powinnam? - zerknęła
na niego. Jej duże oczy posmutniały. - Nie wiem, nie mam pojęcia
jak zareaguje. - Zamilkła na kolejną chwilę. - Bardzo się
zmienił?
Max zaśmiał się i
skręcił.
- Sama zobaczysz.
Przejechali kilka ulic, parę
zakrętów, aż w końcu auto zatrzymało się pod wysokim,
podniszczonym budynkiem.
- Trzecie piętro, numer 28.
Zadzwoń, kiedy będziesz chciała, żebym po ciebie przyjechał.
- Nie mam telefonu –
westchnęła, otwierając drzwi.
- Ale Justin ma. No już,
zmykaj.
Dziewczyna uśmiechnęła
się lekko, cmoknęła Maxa w policzek i wysiadła z samochodu.
Poczłapała w stronę drzwi i weszła do środka. Wbiegła po
schodach, myśląc jedynie o tym, czy dobrze robi. Zatrzymała się
przed drzwiami z numerkiem 28. Zacisnęła usta. Uniosła dłoń i
zapukała. Odliczała kolejne oddechy. Osiem, dziewięć,
dziesięć... Zamek się przekręcił. Drzwi powoli ustąpiły i
stanął w nich chłopak z rozpiętą koszulą. Jego uwydatnioną
szczękę pokrywał dwudniowy zarost. Na brzuchu zarysowywały się
mięśnie. Zmężniał. To już nie ten sam wychudzony
chłopak, o niepewnym wyrazie oczu. Spoglądał na nią
niezrozumiale, a jego ciało zesztywniało.
- Melody? - spytał cicho. -
Co ty tu robisz?
- Wróciłam – mruknęła,
unikając jego spojrzenia.
Przez chwilę panowała
cisza. W końcu chłopak odsunął się, wpuszczając zmarzniętą
dziewczynę do środka. Brunetka rozejrzała się niezręcznie po
niewielkim mieszkanku. Wydało jej się tu przytulnie. Justin skinął
głową w stronę małego saloniku. Dziewczyna po chwili wahania
ruszyła w tamtą stronę. Weszła do pomieszczenia i usiadła na
miękkiej kanapie. Chłopak zajął miejsce na fotelu naprzeciwko
niej i oparł łokcie o kolana. Siedzieli w ciszy długo, jakby nie
mogli się zdecydować co powiedzieć.
- Po co przyszłaś? -
spytał w końcu Justin.
Dziewczyna zamarła. Nie
wiedziała co odpowiedzieć. Jego ton ją onieśmielił. Sprawiał
wrażenie zdenerwowanego jej obecnością.
- Chciałam cię zobaczyć.
Tęskniłam za tobą...
- Melody, daj spokój –
wstał i przeczesał włosy palcami. Pokręcił głową. - Naprawdę
tego nie widzisz? Wreszcie sobie poukładałem życie, zjawiasz się
ty i znów czuję się jak na wysypisku starych śmieci.
Dziewczyna zmarszczyła
brwi, podnosząc się z miejsca.
- Nie żartuj sobie ze mnie
– prychnęła. - To ja właśnie wróciłam z piekła, z miejsca, w
którym czas nie istnieje. Nie jestem nawet pewna, ile mam lat.
Siedziałam w zamknięciu i jedyną pozytywną myślą była ta, że
ty gdzieś tam jesteś i o mnie pamiętasz, czekasz na mnie. Spójrz
na mnie, jak ja wyglądam? Myślisz, że przeszłam przez to
wszystko, by teraz pozwalać ci mnie tak traktować? Jesteś dupkiem.
Odwróciła się z zamiarem
opuszczenia mieszkania, jednak chłopak złapał ją za rękę.
Przycisnął Melody do ściany i naparł na jej wargi swoimi. Były
takie ciepłe i miękkie. Dziewczyna od razu się im poddała,
chociaż tego nie chciała. Przesunął dłońmi wzdłuż jej ciała,
a ona została zniewolona przez jego dotyk. Z każdą chwilą
pocałunek stawał się żarliwszy i bardziej emocjonalny. Justin
zaczął zdejmować po kolei ubrania Melody, która ani myślała go
powstrzymywać. Zsunęła z jego ramion koszulę, która opadła
bezwładnie na podłogę. Zjechała dłońmi niżej i zawahała się.
Niepewnie rozpięła rozporek chłopaka, który właśnie walczył z
jej stanikiem. Zdjął go szybko i odrzucił na bok. Pozbawił
brunetkę spodni i złapał ją za uda, podnosząc. Znów przywarł
do jej warg, ruszając w stronę sypialni. Kopnął drzwi, by się
otworzyły i wszedł do środka, po czym położył dziewczynę na
dużym łóżku. Pozbył się swoich spodni i bokserek oraz resztki
bielizny Melody. Pochylił się nad nią i przesunął wargami wzdłuż
jej szyi, na co mruknęła cicho, odchylając głowę na bok.
Uśmiechnął się i wsunął dłonie pod jej plecy, wyginając je w
łuk tak, że ich klatki piersiowe się stykały. Byli bardzo blisko.
Dziewczyna przygryzła wargę. Wszystko w niej krzyczało, że nie
powinna tego robić, ale nie potrafiła przerwać. Chciała tego.
Justin rozsunął kolanem nogi Melody. Zwilżył językiem dłoń,
położył ją na jej kobiecości i zaczął delikatnie masować,
wyrywając spomiędzy warg dziewczyny cichy jęk. Patrzyła na niego,
a chłopak uśmiechał się do niej.
- Jesteś gotowa? -
wyszeptał jej do ucha, odsuwając dłoń. Mels zagryzła wargę. Nie
wiedziała. Nie była pewna, czy powinna, ale w tej chwili nie to
było dla niej najważniejsze. Powoli pokiwała głową, a po chwili
poczuła jak chłopak wchodzi w nią ostrożnie. Jęknęła, chowając
twarz w jego szyję. Skupiała się na jego kojącym dotyku, którym
tak gorliwie ją obdarzał. Kochał się z nią powoli, dokładnie, z
dbałością. Dziewczyna wyginała się z przyjemności, przygryzając
wnętrze policzka. Jej wzrok co chwilę zatrzymywał się na twarzy
Justina. Był taki piękny. Tak doskonały. Przesunęła opuszkami
palców po rozchylonych wargach chłopaka. Popatrzył jej w oczy.
Ciepło tego spojrzenia pochłonęło ją bez reszty. Wpatrywał się
w nią tak samo jak dwa lata wcześniej. Z czułością. Z miłością.
Jej serce zabiło szybciej, mocniej i głośniej. Uśmiechnęła się
i trąciła nosem jego szyję. Biodra chłopaka poruszały się
płynnie w szybszym tempie. Melody zaczęła składać w przerwie
między jękami drobne pocałunki wzdłuż linii szczęki bruneta.
Ułożyła dłonie na jego umięśnionych plecach i gdy Justin
wykonał mocne pchnięcie, wbiła w nie paznokcie. Chłopak syknął
cicho, utrzymując tempo. Jego ciepły oddech spływał po twarzy
dziewczyny. Czuła się tak dobrze jak jeszcze nigdy, jakby ktoś na
nowo obudził w niej życie. Jęczała głośniej, a jej oddech był
urywany. Wpiła się w usta Justina, przyciągając go tym samym
najbliżej jak mogła. Mruczała w jego usta, czując jak silny
orgazm rozlewa się po jej ciele. Wzięła kilka głębokich
oddechów. Chłopak powoli się z niej wysunął po czym również
doszedł. Uśmiechnął się do Melody i położył się obok. Musnął
jej skroń i objął ją, przykrywając kołdrą. Przez kilka minut
leżeli w ciszy, uspokajając przyspieszone oddechy. W końcu Justin
zdobył się na przytłumiony szept.
- Nigdy nie przestałem
czekać.
Boooze, kocham to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńjuż jak zobaczyłam napis '2 lata później' łzy miałam w oczach... byłam taka strasznie ciekawa czy Justin jest z Emily i co będzie jak Melody się z nim spotka i omfg spotkali się i takie coś! co Justin teraz zrobi? płakać mi się chce...
OdpowiedzUsuńBoziu, ja chce już następny rozdział sjdkfhsjkdhfh <3
cudowny :)
OdpowiedzUsuńi jeszcze to zakończenie, fjdjbjahvisnfkq
czekam na następny :) / @awhmyidiots
Najlepszy <3 , czekam na nn <333
OdpowiedzUsuńOoo nastepny 💝
OdpowiedzUsuńboże, supeeeeer!! omg zajebisty
OdpowiedzUsuńczekam na następny!
hahah, przez opowiadanie spóźniłam się na spotkanie ale chuj było warto XDXD
@wmedlasy
Płakałam przez cały ten rozdział, naprawdę nie wiem co ty robisz ale rozpływam się za każdym razem. Ten ostatni moment był tak cholernie namiętny i piękny, ah.. Wcale nie zjebałaś bo to najpiękniejszy moment w całym rozdziale. Kocham Cię myszko i zawsze o tym pamiętaj <3
OdpowiedzUsuńSylwia
jejj ten blog jest taki taki piękny! miałam łzy w oczach a mi bardzo trudno jest się wzruszyć, tak mi szkoda Melody tak bardzo mi jej szkoda że męczyła się przez 2 lata, że jest anorektyczką, że zmarła jej babcia, wiem jak to jest ;c z niecierpliwością czekam na następny! <3 ale pozostaje jedno pytanie... co z Emily...?
OdpowiedzUsuńawwwww
OdpowiedzUsuńNa ogół mi się podoba. Ale w pewnym sensie zjebałaś, bo sama krytykowałaś sceny z seksem... Oprócz tego nadal to kocham, a szczególnie ostatnie słowa ♥
OdpowiedzUsuńCcekam na next. Boskie. Zajebiste
OdpowiedzUsuńOmg. Boski
OdpowiedzUsuń@DREWSOSJ
Wow... Świetne
OdpowiedzUsuńCzekam nn xx
wow naprawde swietne opowiadanie!😍👍
OdpowiedzUsuńjejku świetne <3
OdpowiedzUsuńTak długo nie widziałam nowego rozdziału, choć sama już przestałam wierzyć, że jeszcze zobaczę inny nagłówek ostatniego postu. Rozdział - idealny jak zawsze. Przy twoim talencie wszystko staje się idealne. Dziękuję ci bardzo kochanie i do następnego! ♥
OdpowiedzUsuń