Nightmare

Kolejne płatki śniegu opadały na parapet, sklejając się z innymi. Biały puch rozświetlał ponurą okolicę. Melody siedziała na oknie, opierając głowę o szybę i podziwiając ten obrazek. Choć z całych sił próbowała się skupić na przyjemnych myślach, nie dała rady odsunąć od siebie wyrzutów sumienia. Postąpiła źle, dobrze o tym wiedziała. I Justin również zdawał się o tym wiedzieć. On wczesnego rana snuł się po mieszkaniu jak duch, czekał tylko na wyjście do pracy, jakby to miała być ucieczka od poczucia winy. A brunetka jedynie siedziała bez ruchu, tkwiąc w nieprzyjemnej ciszy. Liczyła tańczące na mroźnym wietrze płatki śniegu. Mieszkanie przesiąkał chłód, za co Melody w duchu dziękowała. Ten chłód pozwalał jej na trzeźwe przemyślenia. Powoli odwróciła głowę i spojrzała na chłopaka nieudolnie próbującego naprawić zegarek.
- Powiesz jej? - zapytała beznamiętnym tonem. Justin zastygł, ale nie oderwał wzroku od zegarka. Dziewczyna dostrzegła napięcie w jego twarzy. Nie otrzymała odpowiedzi. Wiedziała, że ten temat był ja na razie nietykalny, ale nie potrafiła się powstrzymać. Chciała znać prawdę. Chciała znać jego myśli. Chłopak odłożył zegarek na stolik i spojrzał na nią uważnie.
- Tak. Powiem jej o wszystkim i zakończę ten toksyczny związek. Ale nie teraz – odpowiedział w końcu. Dziewczyna zamrugała. Nie była pewna, czy właśnie takiej odpowiedzi się spodziewała.
- Dlaczego toksyczny? - Tym razem brunet całkowicie ją zignorował, wstając z wytartej kanapy. Założył kurtkę i bez słowa wyszedł z mieszkania. Melody przez chwilę siedziała, myśląc o całej sprawie. W końcu wstała i podeszła do szafki, na której leżał telefon Justina. Sięgnęła po niego i wybrała numer do Maxa. Po trzech sygnałach odebrał.
- Justin? Czy może to ty Mels? - W jego głowie pobrzmiewało rozbawienie. Zachichotał i szepnął coś w rodzaju „przestań, to łaskocze”. Melody zacisnęła usta, myśląc przez chwilę. - Hej, jesteś tam?
- Jestem.
- Więc o co chodzi? Coś się stało?
- Gdzie mieszka Emily? - spytała, gryząc płytkę paznokcia. Starała się brzmieć obojętnie.
- Wybacz, Mels, nie wiem dokładnie. Wiem jedynie, że gdzieś przy Jefferson Avenue. Dlaczego pytasz?
Ale ona już się rozłączyła. Rzuciła słuchawką i zaczęła po kolei przetrząsać szafki. Uklękła przed kredensem i wysuwała kolejne szuflady. Z jednej z nich wyrzuciła wszystkie ubrania, kolejną opróżniła ze szkiców i różnych ołówków. Otworzyła trzecią i wyciągnęła z niej mały niebieski notes. Przygryzła wargę i przekartkowała go, w końcu natrafiając na nazwisko „Fox”. Przesunęła palcem po adresie, jakby w ten sposób mogła go lepiej zapamiętać. 380 Jefferson Avenue. Wyrzuciła notes i zaczęła w pośpiechu zakładać swoje przyduże ubrania. Potem, przebiegając obok lustra, przygładziła z roztargnieniem włosy i wybiegła z domu. Zbiegła po schodach, przy czym dwa razy prawie się przewróciła. Wypadła z budynku wprost w wysokie zaspy śniegu. Przeszło jej przez myśl, że to bardzo zaniedbana dzielnica. Brnęła przed siebie, rozglądając się za taksówką, ale nie zauważyła żadnej. Śnieg coraz grubszymi płatkami sypał się z nieba. Lodowaty podmuch wiatru wdarł się pomiędzy pasma jej długich włosów, rozsypując je w powietrzu. Dziewczyna zadrżała, nie zatrzymując się nawet na chwilę. Przyspieszyła kroku. Mijała kolejne nieznajome twarze, wszyscy się spieszyli, taszcząc ze sobą ogromne torby pełne zakupów. Dwóch mężczyzn nieudolnie próbowało zawiesić lampki w kształcie wyblakłych już, malutkich reniferków. Melody zmarszczyła brwi. Zatrzymała jakiegoś mężczyznę, który spojrzał na nią krzywo.
- Przepraszam jaki dziś dzień? - spytała, wpatrując się w niego.
- Wtorek – mruknął, wyrwał rękę z jej uścisku i ruszył dalej.
- Chodziło mi o datę... - powiedziała cicho, choć wiedziała, że mężczyzna już jej nie słyszy. Westchnęła ze zrezygnowaniem. Rozejrzała się, a jej wzrok padł na wielką elektroniczną tablicę wiszącą nad wejściem do centrum handlowego, na której widniał podświetlony czerwony napis „Już jutro święta!”. Zamrugała. Jak mogła o tym nie pomyśleć? Święta zawsze były dla niej ważnym czasem. A teraz nawet nie miała prawdziwego domu, w którym mogłaby je spędzić. Posmutniała. Zacisnęła wargi, postanawiając nie uronić ani jednej łzy. Ruszyła przed siebie, mijając kolejne ulice. Po kilku minutach trafiła na Jefferson Avenue. Brnęła naprzód, kuląc się przed zimnem. Jej wzrok błądził po tabliczkach z kolejnymi numerami. W końcu jedna z nich wskazała numer 380. Bez wahania podeszła do drzwi i zapukała tak mocno, że aż zabolały ją kostki. Do jej uszu dobiegł cichy szmer po drugiej stronie, a następnie drzwi z impetem się otworzyły. Duże, brązowe oczy zatrzymały się na twarzy Melody. Blondynka zastygła w bezruchu. Krótkie proste włosy miała idealnie ułożone. Czerwona szminka dokładnie pokrywała pełne usta dziewczyny, które teraz były lekko rozchylone. Melody wzięła jeden głębszy oddech. Przez chwilę panowała cisza.
- Spałam z Justinem – powiedziała nagle brunetka. Te słowa wydobyły się z jej ust zanim zdążyła je przemyśleć. To było pierwsze, co przyszło jej do głowy. Zagryzła mocno wargę i zbeształa się w myślach.
Emily zacisnęła usta, nic nie mówiąc. Długo milczała, jakby się zastanawiała, co ma zrobić. Ale nie wyglądała na zaskoczoną. W końcu przesunęła się w drzwiach, wpuszczając Melody do środka. Zamknęła drzwi, odwróciła się przodem do dziewczyny i wymierzyła jej policzek. Melody spuściła wzrok. Wiedziała, że na to zasłużyła, więc nic nie powiedziała. Poczuła się okropnie. Poczucie winy spłynęło na nią jak lodowata woda. Pieczenie rozpełzło się po jej policzku. Nie mogła powstrzymać od cofnięcia się o krok.
- Przyszłaś mi powiedzieć tylko tyle? - spytała ostro blondynka.
Melody milczała. Cisza panująca w pomieszczeniu stawała się uciążliwa. Brunetka liczyła oddechy, powstrzymując drganie dolnej wargi. Unikając spojrzenia Emily, błądziła wzrokiem po ścianach w kolorze pastelowego fioletu. W pewnym momencie blondynka gwałtownie przyciągnęła Melody do siebie i objęła ciasno ramionami. Rozległ się cichy szloch Emily, która trzęsła się jakby dopiero co wyszła z chłodni. Mels przytuliła ją mocno, nie rozumiejąc sytuacji, w której się znalazła. Przez jej głowę przetoczył się tabun myśli, ale z ust wydarło się jedynie ciche westchnienie. Serce Emily łomotało tuż przy klatce piersiowej brunetki. Melody czuła, że dziewczyna prowadzi ze sobą wewnętrzną wojnę. Zaciskała dłonie na jej przydużym płaszczu. Mokre od roztopionych płatków śniegu włosy brunetki dodatkowo moczyły bladą skórę Emily.
- To ciebie zawsze kochał bardziej – wyszeptała blondynka. - Nasz związek to jak reanimacja trupa. - Odsunęła się od brunetki i wytarła rozedrganą dłonią rumiane policzki. - Nie mogę go do niczego zmuszać, to jego decyzja. Nic nie mówił, ale zawsze czułam, że stale o tobie myśli. Że wciąż na ciebie czeka. A ja wiedziałam, że w końcu się pojawisz. Masz się nim dobrze zająć, bo jeśli go zranisz to osobiście cię wypatroszę. Choć prawdopodobnie jesteś ostatnią osobą na świecie, która jest w stanie go zranić. A teraz wynoś się stąd – pociągnęła nosem – zanim zmienię zdanie.
Melody posłała jej ostrożny uśmiech i po chwili już biegła zaśnieżonym chodnikiem w stronę mieszkania Justina. Chłodny wiatr smagał jej twarz, ale ona nie zwracała na to uwagi. Brnęła przez tłum, gnana zgubną nadzieją na wszystko co najlepsze. Wiedziała, że od tej pory wszystko będzie inne. Chciała tego. Potrzebowała dużej zmiany, która ją otrzeźwi i pozwoli zapomnieć o dotychczasowych doświadczeniach. On był tą zmianą. On był jej wyzwoleniem. Przez dwa lata chowała w pamięci drobne, może nic nie znaczące wspomnienia Justina. Sposób w jaki się poruszał. To z jaką łatwością przychodziło mu patrzenie jej w oczy. Niewielu ludzi potrafi tak po prostu patrzeć drugiej osobie w oczy i czerpać z tego przyjemność. Pamiętała jak skryty był na początku, a z czasem otwierał się przed nią. Czuła się jakby siedziała przy zwiniętym ciasno pąku róży, który naprawdę powoli rozchyla płatki, ukazując piękne, delikatne wnętrze. W jej pamięci na zawsze utkwiło wspomnienie bicia jego serca, kiedy obejmował jej drobne ciało.
Po policzku Melody spłynęła pojedyncza łza. Nie była to łza smutku, bo tych wylała już zbyt wiele, tylko łza szczęścia. Ta najprawdziwsza i najszczersza. Trafiła z powrotem do mieszkania Justina i chwyciła za telefon, po czym wybrała numer Maxa. Odebrał do dwóch sygnałach.
- Melody? To ty? Chwila, jasne, że to ty, Justin jest w pracy. Dlaczego wcześniej tak szybko się rozłączyłaś? Coś się stało? Mels, no mów.
- Możesz przyjechać? - spytała, uśmiechając się do siebie pod nosem. - Tylko szybko. Musimy coś załatwić.
- No już, już, brzmisz o wiele lepiej niż poprzednio, więc zakładam, że stało się coś o czym mi powiesz zaraz po tym jak umrę z ciekawości. A teraz muszę się ubrać, będę za dziesięć minut – powiedział jednym tchem i się rozłączył.
Melody zaśmiała się i zakręciła się w miejscu w rozłożonymi rękami. Lewą dłonią zahaczyła o małą skrzyneczkę stojącą na półce i strąciła ją na podłogę. Z pudełka wysypało się kilka karteczek. Dziewczyna westchnęła i kucnęła, żeby je pozbierać. Wszystkie były niewielkie i złożone na pół poza jedną, która się rozłożyła. Brunetka się zawahała, ale jej ciekawość zwyciężyła. Stwierdziła, że i tak nie ma co robić, więc do przyjazdu Maxa może je przeczytać. Chwyciła karteczkę i zaczęła czytać niedbale nakreślone słowa.
Nigdy nie chciałem, żebyś się urodził, nie chciałem, żebyś był moim synem. Byłeś błędem, wciąż nim jesteś. Żałuję, że ostatnim razem nie stłukłem cię mocniej. Może wtedy byś się już nie podniósł.”
Melody otworzyła szerzej oczy, a z jej ust wydobył się cichy jęk. Upuściła karteczkę i porwała następną. I jeszcze jedną. I kolejną. Jej serce dudniło coraz szybciej. Gryzła wargę tak mocno, że w pewnym momencie poczuła metaliczny posmak krwi, choć nie zwróciła na to uwagi. Przed oczami pojawiały jej się kolejne okrutne słowa, obietnice i zapewnienia, aż w końcu dotarła do ostatniej, która najmocniej nią wstrząsnęła. Ta karteczka była mocno poprzecierana i bardzo cienka, jakby była czytana już wiele razy. Jej treść zawierała słowa bardzo proste i zrozumiałe. Przerażające. Bezlitosne.
Zabiję cię. Przysięgam.”

***
Ten rozdział dedykuję Sylwii z TROUBLE. Kocham cię, myszko. 
Przepraszam za moją strasznie długą nieobecność. Przepraszam. Jestem w drugiej klasie liceum i muszę się dużo uczyć. Dlatego nie mam czasu pisać. Poza tym przechodzę teraz naprawdę ciężki czas. Dziękuję za wszystkie wasze miłe słowa, za wsparcie. Dziękuję, że tu ze mną jesteście. 
Rozdział taki krótki, bo kilka osób mnie prosiło, żebym dodała cokolwiek, a ja nie chciałam dłużej zwlekać, akurat jestem chora to miałam czas to skończyć.
Od razu muszę uprzedzić, że prawdopodobnie został jeszcze tylko jeden rozdział i epilog. Bardzo chcę zakończyć to opowiadanie, a nie mam czasu napisać więcej. Przykro mi. Wiem, że was zawiodłam. Mam całkiem dobry pomysł na nowe opowiadanie, ale no nie mam czasu go napisać i boję się, że będzie to samo co z tym. Może kiedyś. Może. Muszę to dobrze przemyśleć. 

P.S. Nie sprawdzałam błędów, więc jeśli jakieś się pojawią to wybaczcie, pewnie je poprawię potem.

Komentarze

  1. SWIETNYYYY @biebs_ilysmx

    OdpowiedzUsuń
  2. nic się nie stało, rozumiem cię że nie masz czasu, tęskniłam za tym opowiadaniem ale chociaż się doczekałam! mam nadzieję że następny rozdział będzie odrobinę szybciej, weny życzę i czasu hahaha
    @wmedlasy

    OdpowiedzUsuń
  3. jej piękne ;) blog bardzo bliski mojemu sercu, niesamowity :) mam nadzieję że znajdziesz czas na dokończenie
    rozumiem twoją sytuację ;/ ehh szkoła..
    no nic pozostało mi życzyć weny, bardzo przykro mi z powodu końca tego bloga ;c
    pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że to już prawie koniec, ale cieszę się, że dodałaś nowy rozdział bo bardzo chciałam wiedzieć co będzie dalej. Mam nadzieję, że zdecydujesz się na pisanie nowego opowiadania bo naprawdę masz ogromny talent.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następny? ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. kurwa mac ja to kocham czaisz
    czemu nie ma nastepnego ej
    bo ja tu sie porycze przeciez zaraz xd

    OdpowiedzUsuń
  7. Niesamowity rozdział. Niedawno zaczełam czytać to opowiadanie i zakochałam się. Mam nadzieje że juz niegługo pojawi się nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty